"Spośród muzyków Jamu najwiekszą renomę - wiekszą, co tu ukryć, od Pawła - miał Wojtasiak, który w swoim poprzednim przed Innymi zespole, a nazywał się on Twarze, zastąpił Stefana Płazę, ponieważ ten odchodził do samego Breakoutu(...). Twarze to nie była byle jaka kapela, bo śpiewał w niej Roman "Pazur" Wojciechowski, grał basista Krystian Wilczek, a grywał z nią Irek Dudek, no i miała charakter hippisowski. I właśnie połączenie hippisowskiej aury z indywidualnymi umiejętnościami Wojtasiaka zwróciło na perkusistę uwagę pewnego młodzieńca zafascynowanego najpierw Niemenem i Breakoutem, potem The Doors i Free - ipod wpływem tych fascynacji pragnącego zostać wokalistą. Młodzieniec ów nazywał się Ryszard Riedel."
Fragment książki Jana Skaradzińskiego pt:"Ballada o dziwnym zespole"
"Riedel - jak i Wojtasiak mieszkaniec Tych - rzeczywiście śpiewał. Publicznie po raz pierwszy na obozie harcerskim - stosowne do miejsca i okoliczności piosenki, ale też Beatlesów. Potem śpiewał - jak sam mówi - to tu. to tam. Nic poważnego, może z wyjątkiem zespołu Festus (powstałego na gruzach zespołu Proarte). Choć tak naprawdę i Festusa trudno nazwać czymś poważnym. Standardy Hendrixa, Cream... Trwało to krótko i było rzeczą prawie bez znaczenia. Prawie, ponieważ znaczenie miała... nazwa. Festus bowiem to jeden z bohaterów westernowego serialu "Strzały w Dodge City" - włóczykij, pijaczek, niespokojny duch... Bo Riedel nie tylko śpiewał. Również, a raczej przede wszystkim, hippisował. A nawet był prawdziwym hippisem - nie w przeciwieństwie do swych bardziej poukładanych, trochę mieszczańskich, a raczej po prostu...śląskich kolegów. Riedel był prawdziwym hippisem ze wszelkimi owego stanu rzeczy konsekwencjami. Także używkowymi, choć wtedy w grę wchodził tylko alkohol. Jak nie śpiewałem, to piłem. Wóda była wszędzie. Gdybym się nie spostrzegł, zostałbym alkoholikiem... Jeszcze na szczeblu szkoły podstawowej przestał sobie zawracać głowę nauką. Rzadko bywał w domu, jeszcze rzadziej w pracy. Próbowałem pracować ale nic z tego nie wychodziło, jakoś nie mogłem się wciągnąć. Robota nudziła mnie. Zatrudniałem się gdzie popadnie i po paru dniach przestawałem przychodzić - mówi.Najdłużej - kilka tygodni - wytrzymał w juz wspomnianym warszatacie ślusarsko-monterskim, ale ze względu na pracę lub płacę, tylko z racji towarzystwa, o czym też była mowa. Kiedy indziej zatrudnił się w spółdzielni rolniczej. Wywozili nas ciężarówką na pole, żebyśmy zaganiali bydło. Fajnie było, zwłaszcza jak nie padało. Miałem lasso, a po robocie przy ognisku, śpiewałem i grałem na harmonijce. Zupełnie jak kowboje w westernach.No i czułem się jak kowboj. Ale ta posada miała poważną wadę, ponieważ trzeba było wstawać świtem. Riedel więc zrezygnował czy raczej zrezygnowano z niego, co na jedno wychodzi.Historia powtórzyła się w paru innych firmach. W końcu dał sobie i kadrowym spokój.Zaczęły się nieustanne włóczęgi (sam nazywał je spadem), przesiadywania w knajpach, gdzie też trochę śpiewał (otrzymując od przygodnych słuchaczy albo piwko.albo nawet obiad), noclegi u kumpli i nie u kumpli, na dworcach, klatkach schodowych, a czasami - bywało - w komisariatach, bo w socjalistycznym państwie taki tryb życia był nie do zaakceptowania dla stróżów porządku. Życia, które rzeczywiście stawiać za wzór młodzierzy, ale które miało barwę i smak... O tym rozdziale z księgi swojego życia Riedel do końca opowiedał wszystkim z rozrzewnieniem, wchodząc na pokład "Wehikułu czasu":Siódma rano to dla mnie noc / Pracować nie chciałem, włóczyłem się / Za to do puszki zamykano mnie / Po knajpach grywałem za piwko i chleb...
Rozdział to zresztą długi. Nie przerwało go nawet założenie rodziny w 1977 roku. Zmiana nastąpiła dopiero po tym, jak Riedel odziedziczył mieszkanie,bowiem jego ojciec (zresztą niezwykle chłodno odnoszący się do sposobu życia Ryśka), matka i siostra na początku lat 80. wyemigrowali do Niemiec. W tamtym czasie podobnie uczyniło wielu Ślązaków.
Fragment książki Jana Skaradzińskiego pt:"Ballada o dziwnym zespole"
Ryszard Riedel - śpiew, harmonijka ustna
Paweł Berger - instrumenty klawiszowe
Michał Giercuszkiewicz - perkusja
Adam Otręba - gitara
Beno Otręba - gitara basowa
Jerzy Styczyński - gitara
Utwór pochodzi z płyty "The Singles" wydanym w 1992 roku przez CD Sonic SON-3